Jest w Europie kraj, którego hegemonia w świecie muzyki nie podlegała dyskusji przez kilka wieków. Można by nawet zaryzykować tezę, że XIX-wieczne nurty narodowe były reakcją na dominację tej kultury muzycznej. Mowa oczywiście o Italii! W XVIII wieku kilkakrotnie buntowano się przeciw Włochom.
Na przykład Anglicy, którzy powiedzieli „basta” włoskim kastratom na wyspach, albo wiedeńczycy, którzy założyli „Nationaltheater” (1776), by tam podziwiać operę w języku niemieckim, np. „Uprowadzenie z seraju” Mozarta. Także w Teatrze w Warszawie ówczesny dyrektor Louis Montbrun, czując pismo nosem (a może raczej wyczuwając profit?), wystawił był „Nędzę uszczęśliwioną” spółki Kamieński – Bogusławski (1778).
W XVIII wieku pozycja włoskiej muzyki zarówno wokalnej, jak i instrumentalnej była niezwykle silna, a konkurować mogli tu jedynie Francuzi. Do historii przeszły ich wzajemne spory. W dziedzinie muzyki instrumentalnej (ale właściwie dotyczy to także opery) różnice pomiędzy Francuzami i Włochami przedstawiały się następująco. Otóż Włosi preferowali śpiewną melodię czyli bel canto i dowolność w muzycznym zdobnictwie i improwizacji, Francuzi zaś uznawali te cechy za przejawy złego smaku – wszelkie ozdobniki muzyczne musiały być zapisane, by nie pozostawiać wiele swobody wykonawczej. Kiedy Włosi odwiedzali operę francuską, wciąż czekali na arie, a one… już były. W muzyce francuskiej śpiewna melodia nie była najważniejsza, ważniejszy był rytm i taniec. Zwolennik opery włoskiej Jean-Jacques Rousseau stwierdził nawet, że w operze francuskiej „wszystko tańczy z powodu wszystkiego”. Skoro padło już określenie charakterystyczne dla muzyki włoskiej, a mianowicie bel canto, to godzi się zauważyć, że nazywamy tak również grupę włoskich kompozytorów pierwszej połowy XIX wieku, którą tworzyli: Rossini, Belini i Donizetti. Klasycznym dziełem bel canta jest opera „Cyrulik sewilski”, do której uwerturę usłyszymy. Muzyczna swada, dowcip i śpiewność – tak można scharakteryzować tę muzykę, a na marginesie warto dodać, że i w tej uwerturze kantylenowe tematy podawane są przez obój.
W obojowej części koncertu usłyszymy koncert Antonia Pasculli (1842-1924), kompozytora i instrumentalisty nazywanego Paganinim oboju. Koncert ma podtytuł „Faworyta” i jest hołdem dla Gaetana Donizettiego. Usłyszymy zatem tematy ze słynnej opery, i to zarówno w śpiewnej szacie, jak i poddane wirtuozowskim wariacjom. Kompozycja Antonia Pasculliego wpisuje się w pewną praktykę komponowania niezwykle wymagających technicznie utworów na rozmaite instrumenty dęte, których kanwą były melodie z popularnych oper. Pisane były po to, by zaskoczyć publiczność karkołomnymi sposobami przekształcenia powszechnie znanych fraz – słowem, brawura instrumentalna w czystej postaci. Solistka piątkowego koncertu, hiszpańska oboistka Cristina Gómez Godoy, zmierzy się zatem z dziełem technicznie niezwykle wymagającym, lecz o efekt możemy być spokojni, ponieważ, jak dowodzą tego nagrania madame Gómez Godoy, z podobną swobodą radzi sobie, wykonując dzieła czysto wirtuozowskie, co wyśpiewując obojowe kantyleny. Mimo młodego wieku wystąpiła już jako solistka w wielu renomowanych salach, np. w Filharmonii Berlińskiej, London Symphony Orchestra i Filharmonica della Scala di Milano.
Symfonia III Mendelssohna to dowód, że fascynacja muzyką włoską dosięgła też romantyków. Oto kompozytor niemiecki, który doprowadził do wskrzeszenia Bacha, powodując odnowienie niemieckiego ducha u progu XIX wieku, pisze dzieło na wskroś włoskie. Piękno słonecznej Italii podziwiał Mendelssohn podczas podróży po Europie w latach 1829-1831. Był pod wielkim wrażeniem radości życia i pogody ducha, cech tak charakterystycznych dla Włochów. Postanowił oddać to w muzyce. Już od pierwszych taktów części pierwszej dominuje śpiewność i radość. Druga część to nastrój nieco minorowy (i taka jest też tonacja) – to muzyczny obraz uroczystości religijnej, którą kompozytor widział w Neapolu. Na miejscu trzecim odnajdujemy zwyczajowy menuet, po którym następuje brawurowy finał, nawiązujący do średniowiecznego tańca włoskiego saltarello. Parafrazując słowa Józefa Reissa: „najpiękniejsza ze wszystkich jest… muzyka włoska”. Przynajmniej tego wieczoru.
------------------------------
dr Mikołaj Rykowski
Muzykolog i dyplomowany klarnecista, związany z Katedrą Teorii Muzyki na Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu. Autor książki i licznych artykułów poświęconych fenomenowi Harmoniemusik – XVIII-wiecznej praktyce zespołów instrumentów dętych. Współautor scenariuszy "Speaking concerts" i autor słownych wprowadzeń do koncertów filharmonicznych w Szczecinie, Poznaniu, Bydgoszczy i Łódzi.
Wystawa dostępna w czasie wydarzenia:
VI Międzynarodowe Biennale Plakatu Społeczno-Politycznego“Dwanaście uniwersalnych wartości:
nadzieja, tolerancja, szacunek, wolność, przełamywanie barier, spotkanie, odpowiedzialność, sprawiedliwość, porozumienie, solidarność, dialog, równość, które określiły nasze działania, jako drogowskazy wpisuję się w idee Biennale i stanowią linię przewodnią i motywację dla naszych dalszych działań”. Za słowami
Leszka Szustera – dyrektora Międzynarodowego Domu Spotkań Młodzieży i
Pawła Warchoła – kuratora wystawy, podpisało się kilkuset artystów z 27 krajów, tworząc
594 plakatów. Dzieła te stanowią graficzny odzew na współczesną rzeczywistość.