Muzyka – strumień bodźców dochodzących do naszych uszu. Dźwiękowa tapeta, która sączy się zewsząd, słyszymy ją, ale jej nie słuchamy. Brzmieniowa rozrywka. Popisowa zabawka. Czasami zdaje się wypełniać krępującą ciszę, która zapada między rozmówcami. Albo inaczej. Muzyka, która wciąga nas jak dobre opowiadanie. Po wybrzmieniu ostatnich dźwięków pozostajemy jeszcze przez jakiś czas zamyśleni. Z trudem powracamy do rzeczywistości. Którą drogę wybrał Krzysztof Meyer? Dziś to pytanie retoryczne, chociaż w przeszłości bywało różnie.
Krzysztof Meyer to kompozytor świadek historii. Przyjaciel Dymitra Szostakowicza i wychowanek Nadii Boulanger. Serializm, awangarda, poszukiwania nowych brzmień (sonoryzm), jazz – artysta był świadkiem wielu prądów i stylów, od późnych lat 50. do dziś. Podczas monograficznego koncertu „Vivat Meyer” poznamy kilka wcieleń tego twórcy. „Caro Luigi” na 4 wiolonczele i smyczki to muzyczny ukłon w stronę tradycji. Tytan wiolonczeli, kompozytor, który przeistoczył owego bohatera drugiego planu i realizatora skromnej partii basso continuo (podstawy harmonicznej utworu) w lwa salonowego, króla popisu i wirtuozerii. Ów „Caro Luigi” to rzecz jasna Luigi Boccherini. Koncert fortepianowy (powstały dla pianisty Pavla Gililova) jest śladem zupełnie innej fascynacji kompozytora – właściwie to jedno z nielicznych dzieł postmodernistycznych. Oznacza to wplecenie licznych, powszechnie znanych motywów charakterystycznych dla rozmaitych epok (nieco jazzu w części drugiej). Mimo że motywy te są ukryte gdzieś w muzycznej tkance, to jednak uważny słuchacz z pewnością je wychwyci.
Dziś kompozytorowi bliżej do „złotej proporcji”, czyli dążenia do uzyskania w muzyce świetnej formy, niż do postmodernistycznych zabaw. Jeden z największych polskich symfoników współczesności (także muzykolog, autor wspaniałych książek, m.in. o Szostakowiczu) mówi dziś tak: „Fascynuje mnie wielka forma zamknięta, czyli 20-40-minutowe opowiadanie dźwiękowe. Chciałbym, aby moje utwory były dla słuchacza ważną, obchodzącą go historią wypowiedzianą za pomocą dźwięków, nie zaś strumieniem bodźców akustycznych przepływających mimo woli, obok jego uszu”.
Taka jest siódma w jego dorobku symfonia „czasu przemijającego”. Tytuł świetnie określa programowa treść utworu; tykanie zegara w części pierwszej jest niczym zbliżające się przeznaczenie albo odgłosy kroków śmierci, a atmosferę rozważań ostatecznych wzmaga sygnał trąbki wzywającej do ostatniego pożegnania i echa „Adagietta” Mahlera z V Symfonii. Jak określili to Hanna i Andrzej Milewscy: „to z jednej strony aluzje do wielkich poprzedników Meyera, podejmujących ten sam temat, z drugiej zaś – poszukiwanie indywidualnego sposobu opowiadania o rzeczach ostatecznych” (HFiM 03/2010).
Po tej symfonii trudno będzie słuchać reklam w radiu.
------------------------------
dr Mikołaj Rykowski
Muzykolog i dyplomowany klarnecista, związany z Katedrą Teorii Muzyki na Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu. Autor książki i licznych artykułów poświęconych fenomenowi Harmoniemusik – XVIII-wiecznej praktyce zespołów instrumentów dętych. Współautor scenariuszy "Speaking concerts" i autor słownych wprowadzeń do koncertów filharmonicznych w Szczecinie, Poznaniu, Bydgoszczy i Łodzi.
Wystawa dostępna w czasie wydarzenia:
Miejsca. Rekonstrukcja IV | Tadeusz Rolke Tadeusz Rolke ur. 1929 w Warszawie. Jeden z najwybitniejszych autorów w historii fotografii polskiej. Studiował historię sztuki na KUL w Lublinie. W latach 60. pracował w tygodniku „Stolica” oraz miesięczniku „Polska”. W latach 1970-1980 mieszkał w Niemczech i fotografował dla takich czasopism, jak „Stern”, „Spiegel”, „Die Zeit”. W swojej pracy bez trudu zmieniał fotograficzne konwencje, równe sukcesy odnosił jako fotoreporter prasowy, fotograf mody oraz twórca fotografii kreacyjnej.